Jacek Sempoliński - Z malarstwem sobie poradzę

17 maja - 31 lipca 2019

Ze wstępu do katalogu:

"W prowadzonej przeze mnie Galerii aTak przy Krakowskim Przedmieściu nie udało mi się przez 10 lat zorganizować Jackowi Sempolińskiemu indywidualnej wystawy, choć był to od samego początku jeden z moich priorytetów. Najwyraźniej musiałem swoje odczekać. Również jako kolekcjonerowi nie zawsze było mi łatwo. Nie jeden raz, gdy chciałem kupić od Artysty wypatrzony obraz, natrafiałem na opór z jego strony: Sprawa „poważna" wygląda tak: ten duży obraz (wiszący wysoko luzem) wchodzi w główny tors mojej twórczości i chwilowo muszę go mieć do swojej dyspozycji... [itd, itp.]
Niemożliwe było odwiedzenie go w pracowni. Wpuszczał do niej nielicznych, zasłaniając się tym, że pomieszczenie jest bardzo małe, że ma tam straszny bałagan... – zawsze miał jakieś wytłumaczenie. Jak wielu prawdziwych artystów nie był osobą zaradną, która umiałaby i chciała zadbać o własne interesy.
Jacka Sempolińskiego poznałem na przełomie 2001 i 2002 roku, więc niecały rok przed jego dużą monograficzną wystawą w warszawskiej Zachęcie, którą oglądałem wraz z Artystą jeszcze przed jej oficjalnym otwarciem. Mieliśmy następnie bardzo dobre relacje. Pamiętam, że parę miesięcy później, w tłusty czwartek byłem u niego z wizytą i od Bliklego przyniosłem świeże pączki. Przeważnie jednak spotykaliśmy się u mnie. Raz usiadł pod wiszącym na ścianie "Autoportretem" Eugeniusza Eibischa, swojego dawnego nauczyciela z warszawskiej ASP. Podobieństwo między obu malarzami rzuciło mi się w oczy, nie mogłem sobie odmówić utrwalenia tych spojrzeń w dół, tego dialogu czarnego szalika i zielonej apaszki (fot. na s. 6).
Ale były to czysto towarzyskie spotkania i gdy tylko napomykałem o chęci zakupu jakiegoś obrazu, czy o zorganizowaniu wystawy, od razu zaczynały się piętrzyć trudności. No i tak do wystawy Artysty w starej siedzibie Galerii ATak nigdy nie doszło, choć on sam kibicował nam i zaszczycał niektóre ekspozycje swoją obecnością. Teraz, kiedy Galeria ATak funkcjonuje w nowym lokalu i dysponuje tylko bardzo kameralnym wnętrzem, o dziwo łatwiej udało mi się zgromadzić ciekawy zestaw obrazów. Mimo że jest ich tylko 29, ukazują one rozwój jego malarstwa na przestrzeni ponad 40. lat.
Przy okazji tej ekspozycji pozwoliłem sobie pokazać także jedną z prac z mojej kolekcji, kupioną nie bez trudu bezpośrednio od Artysty, który, w odpowiedzi na propozycję zakupu, w cytowanym już powyżej liście napisał:
Warszawa, 13. XI. 2002.
...Duży ciemny karton (Kat. 26) [...] jest w centrum mego dzieła (jest dobry, owszem), ale rozstanę się z nim (z żalem) bo czego się nie robi dla wyrafinowanych znawców.
Tym małym komplementem pozwolę sobie zakończyć parę słów wstępu. Odsyłam Czytelnika do zamieszczonego w katalogu eseju profesor Marii Poprzęckiej, znakomicie przybliżającego nie tylko malarską twórczość Jacka Sempolińskiego. Lektura jej tekstu, a i mam nadzieję nasza wystawa, pozwolą lepiej zrozumieć, z jak wielką postacią polskiej sztuki przyszło nam się rozstać w 2012 roku.

Krzysztof Musiał
Warszawa, maj 2019


W katalogu wystawy, w eseju Marii Poprzęckiej „Jacek Sempoliński – artysta osobny" przeczytamy: „Jacek Sempoliński – malarz i rysownik, pozostawił po sobie artystyczną spuściznę liczącą ponad osiemset płócien i kilka tysięcy rysunków. Ten ogromny zasób nie wyczerpuje dzieła jego życia.
Artysta także pisał. Pisał świetnie i niemało, lecz – jak sam podkreślał – tylko „na zamówienie", zwykle na prośbę przyjaciół-malarzy wstępy do katalogów i recenzje z wystaw. W późnych latach życia udzielił kilku ważnych wywiadów. Zebrane pisma zostały opracowane i opublikowane w tomie Władztwo i służba". Po śmierci okazało się, że pozostawił również niepublikowany Dziennik, prowadzony w latach 1999-2004. Ta druga, piśmiennicza część dorobku Jacka Sempolińskiego przynosi nam niezwykłą, rzadką w dziejach polskiej myśli o sztuce refleksję nad „drogami i bezdrożami twórczości" – jak zatytułowano pośmiertną publikację dzienników. A jednocześnie daje szansę konfrontowania sztuki tego tak osobnego i indywidualnego artysty z jego własną, niczym nie krępowaną myślą.
(...)
W tym wszystkim Sempoliński pozostawał wierny „suwerennej krainie sztuki", choć bynajmniej nie była w jego odczuciu Arkadią. Przeciwnie, była dziedziną niebezpieczną, mroczną, niepojętą, do której lęk wygania i w której czasem uda się lęk zażegnać: obrazem, słowem, dźwiękiem. Wiara Sempolińskiego w sztukę „jako wartość samą w sobie, stojącą ponad życiem", chociaż wcale nie łatwa, także innym dawała oparcie, użyczała siły. Albowiem, choć „pełen zwątpień i wahań jest on jednocześnie człowiekiem rzadkiej stałości przekonań" – jak pisała dobrze go rozumiejąca przyjaciółka, Aleksandra Melbechowska. Także człowiekiem wielkiej konsekwencji, choć sam skłonny był widzieć w tym spętanie i niemożność wyrwania się. Stąd ten artysta tak introwertyczny, oporny i przekorny, zawsze przywoływany był w trudnych chwilach jako arbiter i autorytet. Jego słowa nie tylko ważyły, lecz właśnie pozwalały wierzyć w sens. Odnajdować sens życia i sztuki w bezsensie."

Jacek Sempoliński (1927-2012) - malarz, pedagog, krytyk i eseista, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. W latach 1946-1951 studiował malarstwo w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie pod kierunkiem Eugeniusza Eibischa, w latach 1956-1997 pracował jako pedagog w macierzystej uczelni.
Jego twórczość malarską należy widzieć w kontekście dwóch zjawisk polskiej sztuki powojennej: tradycji polskiego koloryzmu i etosu pokolenia Arsenału 55.
W 1952-1953 współpracował ze scenografem Władysławem Daszewskim jako jego asystent w Teatrze Narodowym w Warszawie. W 1953-1957 wykonywał w zespole polichromie nowo odbudowanych kamienic Starego i Nowego Miasta w Warszawie. W cyklach malarskich z lat 50. (Organy, Viola da gamba) artysta nawiązywał do muzyki, traktując tę sferę doznań zmysłowych jako punkt odniesienia dla poszukiwań formalnych i zarazem obszar symboliczny.
Od lat 60. łączył motywy zaczerpnięte ze studiów pejzażu i architektury z rozwiązaniami kolorystycznymi i fakturowymi bliskimi abstrakcji aluzyjnej (cykle Łysica, Mąchocice). W latach 70. skupiał uwagę na wyabstrahowanych problemach koloru, światła, faktury, dla których jednak natura nadal pozostaje czytelnym punktem wyjścia (Mochnaczka). Jako ceniony przedstawiciel malarstwa abstrakcji czerpiącej z tradycji koloryzmu brał udział w wystawach historycznych i problemowych (Krytycy sztuki proponują, 1975; Romantyzm i romantyczność w sztuce polskiej XIX i XX wieku, 1975; Kolor w malarstwie polskim 19 i 20 wieku, 1978).
Od końca lat 70. w malarstwie Sempolińskiego uwidoczniają się dramatyczne wątki egzystencjalne, wyrażane przez zmianę kolorystyki i proceder fizycznej ingerencji, a nawet destrukcji płócien (cykle: Ukrzyżowanie, Czaszka). Prace te, będące znakiem i fizycznym śladem głębokich przeżyć i przemyśleń, wpisały się w okres przewartościowań lat 80. Sempoliński, również swoją postawą i publicystyką, uosabiał wzorzec artysty doby społecznego oporu, warunkowanego względami przede wszystkim etycznymi.
W ostatnich latach malował liczne Autoportrety, mocne w formie, ekspresyjne obrazy na białych tłach (seria: Ukrzyżowany u św. Anny, Kamieniołom, Krew utajona), jak również powracał do swoich starszych obrazów, przemalowując je i używając ich niejako wtórnie, jako podłoża dla nowych prac.
Uczestnik blisko dwustu wystaw zbiorowych i indywidualnych. Laureat nagrody im. Jana Cybisa (1977)
Notę opracowała Agnieszka Szewczyk.


FaLang translation system by Faboba